Co niesie tydzień (2-8 XI)

2 XI – Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych
DWA DNI ROZRACHUNKU

Dzisiejsza niedziela, która nastąpiła po uroczystości Wszystkich Świętych jest skierowana do tych wszystkich, którzy odeszli, wiernych zmarłych. Liturgia słowa z tego dnia jest bardzo obszerna; przewidziane są trzy formularze mszalne. W istocie te dwa dni – Wszystkich Świętych i wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych to dwa dni rozrachunku. Pierwszy dzień, kiedy czcimy świętych, to rozrachunek z Bogiem, bo On powiedział do nas: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem świętym. I Jego Syn, Jezus Chrystus też powtórzył to wezwanie, mówiąc: Bądźcie doskonali, jak Ojciec wasz doskonały jest w niebie.
Zatem sobota powinna nam uczynić rachunek sumienia z tego, jaka jest nasza świętość. Bo nie bardzo się tą świętością przejmujemy. Człowiek woli być zadowolony nie z dobrej służby Bogu, ale raczej z tych darów, których tu na ziemi od Boga oczekuję. Zamiast być świętymi wolimy być zazwyczaj szczęśliwymi, zadowolonymi z życia, mieć uznanie u ludzi, względny dobrobyt i sukcesy w życiu osobistym, a przede wszystkim zdrowie.
Oczywiście w tym wszystkim świętość – jeżeli wiemy, jak to zrobić – nie przeszkadza. Bo przecież mamy w historii świętych królów, bohaterów narodowych, zamożnych dobroczyńców, wielkich myślicieli, naukowców i przywódców ruchów społecznych. Działania ludzkie są podobne; różnica pomiędzy świętością, a świeckim stylem życia, który zbliża się raczej do świata, polega tylko na tym, w kim położyliśmy nadzieję – czy fundament naszego życia złożyliśmy w Bogu, czy też we własnych umiejętnościach i zdobyczach tego świata.
Dzisiejsza niedziela, która zarazem jest dniem wspomnienia wszystkich wiernych zmarłych, jest też swoistym rozrachunkiem. Wspominając naszych zmarłych, powinniśmy zrobić rachunek sumienia z tego, co jesteśmy im winni. Może zrobiliśmy im krzywdę? Może nie postępowaliśmy wobec nich szlachetnie, lekceważyliśmy ich? Może nie byliśmy dla nich dostateczną pomocą? Można wymieniać cały szereg różnych spraw, które może nam sumienie wyrzucać… Ci zmarli przymuszają nas niejako do wyrównania długów. Jesteśmy zobowiązani – w całym tego słowa znaczeniu – modlić się za nich – aby przynajmniej teraz dopomóc im w zdobywaniu nieba.
Ale jest jeszcze inny rozrachunek wobec naszych zmarłych. Sytuacja może być odwrotna. Dzieci znają swoich rodziców i wiedzą na przykład, że rodzice mogli komuś zrobić krzywdę, być komuś dłużni, że wykorzystali kogoś, że żyli bez dostatecznej przyczyny w niezgodzie z kimś… I my, jako dzieci naszych rodziców mamy te wszystkie rzeczy wyrównać, pomagając im. Wyrównać krzywdy, jakie uczynili, niesprawiedliwości, jakie dokonali w swoim życiu czy sprostować błędy popełnione przez nich czy to w życiu politycznym, społecznym, zawodowym. A przede wszystkim powinniśmy starać się pojednać w duchu chrześcijańskim z tymi, z którymi nie byli w stanie żyć w przyjaźni. Takie działanie znaczy więcej niż nasza modlitwa, bo ona już jest owocem modlitwy.
Pamiętamy przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Obydwaj umarli. Wcześniej Łazarz leżał pod bramą domu bogacza, a psy lizały mu rany. Po śmierci bogacz poszedł na męki do piekła tylko za to, że był nieczuły na cierpienia Łazarza. W zaświatach dochodzi do osobliwej rozmowy. Bogacz widzi Łazarza na łonie Abrahamie i mówi: Ojcze Abrahamie, poślij tu Łazarza, żeby umoczył palec i dotknął mego języka, bo strasznie cierpię w tym płomieniu. – Niestety – mówi Abraham – zionie przepaść między wami a nami. Ani stamtąd do nas, ani stąd do was nie można się przedostać. – Poślij więc przynajmniej kogoś do moich braci, aby ich ostrzec, co ich czeka po śmierci… – prosi dalej bogacz.. Odpowie Abracham: – Mają Mojżesza i proroków, niech ich słuchają. Bo jeżeli im nie wierzą, to choćby ktoś z umarłych powstał, też nie uwierzą…
Można sobie jednak wyobrazić, że gdyby bracia tego bogacza zrozumieli jego błąd i swój własny i starali się wyrównać wszystkie krzywdy, jakie uczynił on i oni sami uczynili, to na pewno byliby dla nieczułego bogacza pomocą. Zatem starajmy się pomóc tym, którzy od nas odeszli, aby i nam kiedyś udzielono pomocy. Starajmy się niwelować wszelkie straty i zło, jakie oni popełnili, aby ich odpowiedzialność stawała się mniejszą; starajmy się zdobywać odpusty przepisane przez Kościół, które bardzo pomagają naszym zmarłym. A przede wszystkim starajmy się wystrzegać ich błędów, a naśladować to, co było u nich dobre.

3 XI – Poniedziałek
TROSKA O INNYCH JEST NAJDOSKONALSZYM SPOSOBEM TROSZCZENIA SIĘ O SIEBIE

W pierwszym czytaniu z Listu św. Pawła do Filipian (Flp 2,1-4) prosi apostoł adresatów, by mieli wspólne dążenia, wspólną miłość, wspólnego ducha po to, aby troszczyć się nie tylko o własne sprawy, ale i o sprawy drugich i aby unikać niewłaściwego współzawodnictwa, unikać próżnej chwały, oceniać się raczej jako stojących niżej niż inni. Pisze apostoł, że można to uzyskać, jeśli się otworzy człowiek na moc przekonującą miłości, na udział w Duchu Świętym, który dopełnia wszystkiego w serdecznym współczuciu.
Natomiast Ewangelia świętego Łukasza (Łk 14,12-14) mówiąca o bezinteresownej miłości bliźniego jest konkretnym przykładem ewangelicznym, z którego – jak ze źródła – czerpie Paweł Apostoł. Powiedział Jezus: Gdy wydajesz obiad, wieczerzę, nie spraszaj przyjaciół, braci, krewnych, zamożnych sąsiadów, aby cię i oni na wzajem nie zaprosili, byś miał odpłatę. Ale zaproś ubogich, ułomnych, chromych, niewidomych i dopiero wtedy będziesz szczęśliwy, bo oni nie mają ci się czymś odwdzięczyć. Odwdziękę – czyli odpłatę – otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych. Chociaż w małej części starajmy się przyzwyczajać do takich bezinteresownych działań, odrzucając wszelkie inne myślenie – myślenie pretensjonalne, odrzucające innych, stawiające samego siebie na piedestale.
Bezinteresowność jest władzą rozdawnictwa nad darami Bożymi

4 XI – Wtorek
DO MIŁOSNEJ PRZYJAŹNI ZOSTALIŚMY STWORZENI

Mówią o tym oba czytania z tego dnia. W pierwszym czytaniu z Listu św. Pawła Apostoła do Filipian (Flp 2,5-11) jest o tym, jak Chrystus uniżył samego siebie, aby zbliżyć się do człowieka. Jak gdyby opuścił niebo, chociaż mógł być na równi z Bogiem, ogołocił samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobnym do człowieka. Mało tego, posłusznym stał się aż do śmierci, śmierci krzyżowej.
Po co to wszystko? Chrystus po to, zszedł na ziemię, aby zaprosić człowieka do niebiańskiej uczty, to znaczy do całkowitego zjednoczenia z Bogiem. Ale niestety, człowiek nie przyjął tego zaproszenia. Gdy jeden ze współbiesiadników powiedział do Pana Jezusa: Szczęśliwy jest ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym – Chrystus odpowiada przypowieścią o człowieku, który wyprawił wielką ucztę (Łk 14,15-24). Zaprosił on wielu, ale oni jednomyślnie poczęli się wymawiać. Dlatego rozgniewany kazał wyjść na ulice, zaułki miasta i zaprosić ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych. Na koniec ów człowiek powiedział: Albowiem powiadam wam: żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej uczty.
Można zapytać, dlaczego Bóg na to pozwolił – żeby być odrzuconym? Jest wiele odpowiedzi. Można odpowiedzieć również tak, że uczynił to dla oczyszczenia. Wielcy tego świata – mądrzy i przebiegli – zawładnęli tą ziemią, odsuwając na bok ludzi prostych, szlachetnych, szukających Boga. Dlatego Bóg tak zaprosił rządców tej ziemi, żeby nie przyjęli zaproszenia; aby mogli ich miejsce zająć ci, których świat odrzucił, ale nie odrzuciło Serce Boże.

Bóg odrzucony przez człowieka szuka serc odrzuconych przez ludzi

5 XI – Środa
BYĆ PRAWDZIWYM UCZNIEM CHRYSTUSA TO STAĆ SIĘ NIKIM, ABY BOGA POZYSKAĆ

W Ewangelii według świętego Łukasza (Łk 14,25-33) jest o tym, że kto nie wyrzeka się wszystkiego, nie może być uczniem Pana Jezusa. Powiedział Chrystus do tłumów: Kto nie ma w nienawiści swojego ojca, matki, żony, dzieci, braci, sióstr, ponadto siebie samego, nie może być uczniem moim. To są bardzo dziwne słowa, bo cóż znaczy owo „w nienawiści”?
Znaczenie tego przybliża nam ewangeliczna sytuacja, gdy ktoś chciał zostać uczniem Chrystusa, mówiąc: Pojdę za Tobą, ale pozwól mi najpierw pogrzebać mojego ojca. Pan Jezus odpowiedział wówczas: Zostaw grzebanie umarłych umarłym, a ty idź i głoś królestwo Boże. Inny znowuż powiedział: Pójdę za Tobą, ale pozwól mi się pożegnać z moimi bliskimi w domu. Chrystus odpowiedział: Kto przykłada rękę do pługa, a wstecz się obraca, nie nadaje się do królestwa Bożego.
Nawiązał do tych słów Chrystusa święty Jan od Krzyża, karmelita, który nazwał to „drogą nic”. Co to znaczy? Serce człowieka jest jak worek; do tego worka mogą wchodzić różne rzeczy – dobre i złe, byle jakie i wspaniałe. Jeżeli ten worek się napełni, nic innego już do niego nie wejdzie. Dlatego ktoś, kto chce całkiem przylgnąć do Boga, musi wszystko z serca wyrzucić i nie pragnąć niczego na tym świecie – tylko Boga. Jeżeli do tego pustego serca wejdzie Bóg, wówczas napełni to serce, a ponieważ Bóg jest stwórcą wszystkiego, tam gdzie jest Bóg, tam jest wszystko.
W pierwszym czytaniu święty Paweł Apostoł w Liście do Filipian (Flp 2,12-18) uczy, żeby zabiegali o własne zbawienie z bojaźnią z i drżeniem; czynili wszystko bez szemrań i powątpiewań, aby się stali bez zarzutu jako nienaganne dzieci Boże, bo są źródłem światła w świecie i muszą się trzymać mocno Słowo Życia. To jest bliższe przypomnienie tego, jak stać się uczniem Chrystusa.
Z bojaźnią nieśmy nasze zbawienie, bo niepewne są nasze dłonie

6 XI – Czwartek
Bóg szuka grzesznika, bo w nim zagubiła się Boża miłość

W Ewangelii z czwartku (Łk 15,1-10) jest znane porównanie, jakie Chrystus uczynił w – przypowieści o zgubionej owcy i zgubionej drachmie. Powiedział Chrystus: Jeżeli ktoś zgubi jedną owcę, czy nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie szukać zaginionej, a jak ją znajdzie nie bierze z radości na ramiona? A jak kobieta, która ma dziesięć drachm, ale zgubi jedną, czy nie zapala światła, nie wymiata z domu i nie szuka staranne, aż ją znajdzie?
W obydwu tych przypadkach i owca zgubiona, i drachma warte są tyle samo, co te niezgubione. Ich barkiem jest tylko to, że zaginęły – ale kiedy je odnajdzie czy to pasterz, czy kobieta, to wówczas ta drachma czy owca są pełnowartościowe w stosunku do innych. Podobnie jest z grzesznikiem – kiedy się nawróci staje się tak samo pełnoprawny jak ci, którzy nie grzeszyli.
Z kolei w pierwszym czytaniu z Listu do Filipian (Flp 3,3-8a) przypomina święty Paweł, żeby nie pokładać ufności w ciele. Chodziło głównie o obrzezanie, bo tym, którzy byli obrzezani, wydawało się, że mają otwarte bramy do nieba. Chrystus przyniósł nowe Prawo, które jest prawem innym i według którego nie dokonuje się znak przynależności do Boga w ciele, tylko w duszy. Prawdziwi czciciele Boga czczą Go w duchu i w prawdzie. To właśnie ci, którzy pokładają nadzieję w ciele, są jak ta zgubiona owca – dopóki nie zrozumieją, nie znajdą się z powrotem w owczarni.
Pokładać nadzieję w doczesności znaczy być niewolnikiem ciała

7 XI – Piątek
STARAJMY SIĘ O ŚWIĘTĄ ZARADNOŚĆ, KTÓRA WYRASTA Z MODLITWY, A ZAKWITA CZYNAMI

Ewangelia z piątku jest bardzo trudna (Łk 16,1-8) . Mówi o rządcy, który trwonił majątek pana i za to został zwolniony. Przed odejściem jednak umówił się z dłużnikami pana i wspólnie sfałszowali zapisy dotyczące ich długów. I tak dłużnicy musieli od tej pory oddać: zamiast stu beczek oliwy pięćdziesiąt, zamiast stu korców pszenicy, tylko osiemdziesiąt – i tak dalej… Pan Jezus pochwalił tego nieuczciwego zarządcę, mówiąc, że rozsądnie uczynił, bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła.
Jak można to zrozumieć? Chrystus nie pochwalił nieuczciwości owego człowieka, ale jego zaradność. Zauważył przy tym, że ludzie polegający tylko na stosunkach tego świata są zaradniejsi, bo wiedzą, że wszystko zależy od ich sprytu, od ich zapobiegliwości. Natomiast ludzie, którzy w swojej pobożności liczą tylko na Boga – na to, że wszystko za darmo im przypadnie, mogą się przeliczyć. My ze swej strony też musimy robić wszystko – żyć ze drżeniem, pamiętać o swoim zbawieniu, byśmy go nie utracili. Mówi o tym też o tym święty Paweł Apostoł w pierwszym czytaniu (Flp 3,17-4,1), napominając Filipian, by naśladowali jego i tych, którzy głoszą Chrystusa, bo niektórzy postępują jak wrogowie krzyża Chrystusowego. Przypomina o tym, że ojczyzna nasza jest w niebie i trzeba mocno stać w Panu.
Strzeżmy się złych przykładów, które niszczą dobre obyczaje

8 XI– Sobota
POZYSKIWANIE WARTOŚCI TEGO ŚWIATA JEST ROZTROPNOŚCIĄ MISYJNĄ

W sobotniej Ewangelii według św. Łukasza (Łk 16,9-15) Chrystus mówi: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.
Wartości tego świata też mogą służyć dobrym celom; jeżeli ktoś ma majętność i wspomaga drugich, to pozyskuje sobie przyjaciół. Życzliwość tych obdarowanych ludzi otwiera niebo. Równocześnie trzeba być wiernym zarówno w sprawach małych i wielkich. Bo tak się sprawdza człowiek – kiedy jest wierny w sprawach własnych i w sprawach cudzych.
Ta Ewangelia w jakiś sposób koreluje z pierwszym czytaniem z Listu Pawła Apostoła do Filipian (Flp 4,10-19), gdzie Paweł dziękuje adresatom listu za ich ofiarność. Tylko oni bowiem dbali o jego potrzeby materialne. Cieszy się z tego, chociaż stwierdza, że potrafi i cierpieć biedę i obfitować; i być sytym, i głód cierpieć, i znosić niedostatek. Cieszy się jednak ze względu na nich, że brali udział w jego ucisku. Stwierdza, że nie tyle pragnie daru, ile owocu, jaki wzrasta przez ich dobre uczynki.
Kto chce iść za Chrystusem, musi być gotowym na wszelkie trudy

Ks. Henryk Młynarczyk

.